Nowe Ateny

Nowe Ateny — zbitka barwnych i oryginalnych cytatów z dzieł zapomnianych — anegdot z towarzystw wszelkiego autoramentu — literackich plotek różnej akuratności. Mądrym dla memoryjału, idiotom dla nauki, jak mawiał Benedykt Chmielowski. Więcej informacji?

Rzewuski o Rejtanie

Z Pamiątek Soplicy Henryka Rzewuskiego rzecz o Rejtanie:

Śmieją się z nas starych, że my radzi zawsze mówić o dawnych czasach i o dawnych ludziach. Ależ kiedy bo i czasy, i ludzie, wszystko to było lepsze niż teraz! Wielkie sądy boże: Pan Bóg Sodomie był gotów odpuścić, gdyby się w niej przynajmniej dziesięciu sprawiedliwych znalazło; czyż już i tak małej liczby u nas nie stało, aby ojczyznę ocalić? Na to nigdy nie pozwolę: widać, że nasz upadek tylko chwilowy, że to jest zawieszenie bytu, ale nie zagłada, omdlenie, ale nie śmierć; po czem życie silniejsze i świetniejsze wrócić się koniecznie musi jako z ziarna, co w ziemię rzucone przegniwa, potem dziesięciornasób obfitszy plon wychodzi. Nędza i ucisk częstokroć bywały zwiastunami wielkich pomyślności. Dlatego ludzie mądrzy w naukach boskich, których zgłębić nie można jeno przez wielką niewinność serca, w mocnej są obawie, gdy się im wszystko dobrze wiedzie: jęczą, że tak powiem, pod niezmordowaną pomyślnością i radzi są, kiedy jaki niespodziewany frasunek przerwie im cokolwiek pasmo snute przeznaczeniem ciągle przyjaznem.

Takim był JW. Rejten, podkomorzy nowogródzki, którego w młodości mojej często miałem szczęście oglądać, chodząc do szkół ze wszystkimi jego synami oprócz pana Michała, co się wychował w Nieświeżu z księciem Karolem Radziwiłłem, hetmanowiczem wielkim litewskim. JW. podkomorzy był urzędnik, jakich i dawniej nawet niewiele bywało; bo i rozum nadzwyczajny, i sprawiedliwość jego ledwie nie wyrównywały wzorowi zostawionemu nam w świętych sędziach ludu bożego. A pobożność i wiara, że gdyby nie pokora, umarłych by wskrzeszał.

15 III 2014 # # # #

O piciu z kijów

Pamiątki Soplicy Henryka Rzewuskiego — Pan Rewieński:

Tak więc chmura prędko rozpędzoną została i już nic zabawom naszym nie przeszkodziło — i owszem, z powodu zgody jeszcze gęściej kielichy krążyły; nawet przy końcu pito z kijów. Był to w dawnym obyczaju najwyższy stopień podochocenia. Kij był szklanny dęty i gdy go do ust przykładano, trzeba było koniecznie go wypróżnić nie oddalając z ust, inaczej pijący został obryzganym i za karę za kołnierz wlewano mu kielich wody. Wszyscy popiliśmy się okropnie; gospodarza bez przytomności wynieśli. Książę jeden został przytomny, a nie mając z nikim pić, na znak zwycięstwa jeszcze kielich wypił do Wawrzeńca, jemu go oddał, napełniwszy swoją ręką; o swojej sile poszedł do sędziny, z nią zmówił litanię do Najświętszej Panny i to wszystko odbywszy, zjadł ogromną misę kapusty kwaszonej i spać się położył, tak zdrów, jak gdyby nie pił.

15 II 2014 # #

Z anegdot Henryka Rzewuskiego

Jedna z wielu anegdot opowiedzianych przez Henryka Rzewuskiego i zapisanych w Moich wspomnień o życiu towarzyskim w Warszawie Pauliny Wilkońskiej:

— Był w Petersburgu wysoki dygnitarz, a miał ubogiego kuzyna, którego było potrzeba forytować w świecie. I otóż dnia jednego przełożył cesarzowi pokorną prośbę, ażeby najłaskawiej temuż kuzynowi rozkazał wydać nominacją na dyrektora lasów rządowych, położonych w guberni… nie pomnę w której, lecz dalekiej, dalekiej od Petersburga. Złożył obok dowody wysokich zdolności kuzyna, nauki, charakteru i czego tylko było potrzeba. Prośba upragniony otrzymała skutek i kuzyn ów, uznanych zdolności i zasług, otrzymawszy nominacją, z pensją pięciu tysięcy rubli rocznie, pożegnał protektorów swoich i przyjaciół wielkim, wystawnym obiadem. Upłynęło lat kilka, a może i kilkanaście, inny, również wysoki dygnitarz także znowu miał kuzyna potrzebującego donosnej [intratnej] posady. Myślał więc nad tym, myślał, aż przypomniał sobie owego dyrektora lasów rządowych w guberni… nie pamiętam. Dygnitarz wszelako spamiętał dobrze i wzięła go chętka wysadzenia tamtego, a umieszczenia nowego, w osobie swojego kuzyna. Przeto ukutą została denuncjacja wielka, we wszelkie opatrzona formalności: że obecny dyrektor dopuścił się srogich nadużyć, defraudacji przewielkich, że przez niedbalstwo i niedozór z góry a niesumienność zaprzedanych dyrektorowi podwładnych lasy popadły w stan strasznego zniszczenia itp. Wyznaczoną więc została komisja do sprawdzenia na miejscu wszystkiego. Tego ów drugi dygnitarz nie przewidział dostatecznie, że śledztwo miało się odbyć na miejscu, i nagłe stąd a wielkie zamieszanie powstało. Bo wypłynęło na jaw, że takie lasy rządowe w guberni onej nie istniały wcale, że ów urząd dyrektora był tylko udanym i że ów dyrektor, mianowany łaską cesarską, pobierający pięć tysięcy rubli rocznej pensji, nawet i z Petersburga nie wyjechał wcale! Nie chcąc zatem przejechać się na Sybir dygnitarz-oszust wraz ze swym kuzynem dyrektorem i dygnitarz-fałszywy denuncjant podali sobie pojednawczo dłonie i sprawa cała szczęśliwie zatartą została, dopóki nowy nie wystąpi denuncjant, który obydwóch oskarży.

Opowiadanie zabawiło. Czyniono różne uwagi. Pan Henryk powstał, przeszedł przez salon i usiadł na uboczu, gdzie począł opowiadać dykteryjki nie dla wszystkich uszów właściwe.

11 XII 2013 # #